Ostatnia potwierdzona lokalizacja zaginionego turysty to Chuda Przełączka w masywie Ciemniaka. Mężczyzna był tam w sobotę, 25 listopada, tuż po godzinie 8 rano.
Poznaliśmy szczegóły rozporządzenia słowackiego Tatrzańskiego Narodowego Parku (TANAP) w sprawie zakazu wprowadzania psów na ten teren. Publikujemy pełny spis szlaków, których dotyczą obostrzenia.
W podsumowaniu sezonu letniego w górach, słowaccy ratownicy przyznają, że nie udało się wyjaśnić zagadki zaginięcia polskiego turysty w Tatrach Wysokich. Dodają, że to nie turyści z Polski najczęściej wołali o pomoc w słowackich górach.
17 nowych ratowników złożyło nad Morskim Okiem w Tatrach w obecności naczelnika, ratowników TOPR oraz rodzin przysięgę, wstępując w szeregi Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Po raz pierwszy wśród nich jest Słowak, który wcześniej był ratownikiem Horskiej Zachrannej Służby w Małej Fatrze.
W Tatrach, po kilkudniowych opadach śniegu, ratownicy TOPR ogłosili drugi stopień zagrożenia lawinowego powyżej wysokości 1900 metrów. Pokrywa śniegu na Kasprowym Wierchu wzrosła do 65 centymetrów.
Ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego ruszyli na ratunek turystom, którzy w trudnych, zimowych warunkach utknęli w rejonie Ciemniaka w masywie Czerwonych Wierchów.
Ratownicy TOPR po raz pierwszy tej jesieni ogłosili pierwszy stopień zagrożenia lawinowego. Obowiązuje na terenach położonych powyżej 1800 metrów nad poziomem morza.
Czy można pozostawić kogoś na noc w górach - w zimowych już warunkach, bez odpowiedniego ekwipunku i latarek - mając dobre intencje?
We wtorek nad ranem zakończyła się akcja TOPR w rejonie Przełęczy Krzyżne w Tatrach, podczas której uratowano dwie turystki. Kobiety zostawili w górach na noc koledzy, tłumacząc, że panie miały słabszą kondycję. W rejonie tym panują już zimowe warunki.
Z kolei po słowackiej stronie Tatr 22-letni turysta z Australii utknął w kosodrzewinie i nie mógł się z niej wydostać.
Ratownicy TOPR w czwartek wieczorem odnaleźli ciało turysty, który spadł z Giewontu do Doliny Strążyskiej. Ze względu na ciemności transport zwłok trzeba było odłożyć do piątkowego poranka.
O pomoc w zejściu z gór poprosiło pięcioro polskich wspinaczy, którzy utknęli na tzw. drodze Martina. Ratownicy na miejsce dolecieli śmigłowcem, ale akcję utrudniały pora i warunki pogodowe.
Trzeba płacić za każdą godzinę pracy ratowników i dodatkowo za transport - opłaty za pracę słowackiej Horskiej Zachrannej Służby wciąż zaskakują polskich turystów.
Na pomoc turystom wyruszyło sześciu ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Minęły dwa tygodnie od zaginięcia polskiego turysty w rejonie Lodowego Szczytu. Od tego czasu górscy ratownicy nie natrafili na żaden jego ślad. Grupa poszukiwawcza bierze pod uwagę kilka hipotez.
TOPR podsumował jesienny tydzień w Tatrach. Pomocy potrzebowało 23 turystów - w większości były to urazy kończyn na skutek potknięć i poślizgnięć.
38-letni turysta z Polski zginął na miejscu. Do wypadku doszło na Wysokiej (2559 m n.p.m.) w słowackiej części Tatr Wysokich.
Prowadzone przez pięć dni poszukiwania 50-letniego turysty z Polski nie przyniosły rezultatu. Akcja będzie kontynuowana przez słowackich ratowników, ale już w nie takiej skali. - Wyczerpaliśmy cały zestaw standardowych kroków - mówi wiceszef HZS.
To był już czwarty dzień poszukiwań zaginionego w masywie Lodowego Szczytu w słowackiej części Tatr polskiego turysty. Ratownicy HZS i TOPR nie natknęli się na żaden jego ślad.
Trzeci dzień poszukiwań nie przyniósł rezultatu. W środę do akcji włączą się polscy ratownicy z TOPR. Z zaginionym 50-letnim turystą z Polski nie ma kontaktu od soboty.
W poniedziałek pogoda poprawiła się, można było użyć śmigłowca. Ratownicy ruszyli w teren, w powietrze wzbiły się drony. Niestety, kolejny dzień poszukiwań 50-letniego turysty w słowackich Tatrach zakończył się fiaskiem. Od soboty nie ma z nim kontaktu.
Słowaccy ratownicy HZS na poszukiwania 50-letniego polskiego turysty w rejonie Lodowego Szczytu wyruszyli jeszcze w sobotę w nocy. Szukali go również przez całą niedzielę. Bezskutecznie.
Trwa rykowisko jeleni. Głośne, basowe ryki, zaczynające się tuż przed zachodem słońca, a kończące o świcie, rozbrzmiewać będą w Tatrach do początku października. W tym czasie byki gromadzą wokół siebie stado łań i toczą o nie walkę z konkurentami.
Do wypadku w Tatrach doszło w niedzielne południe (17.09). Ofiarą jest młoda turystka z województwa mazowieckiego.
"Tego nigdy nie róbcie" - przestrzegają przewodnicy tatrzańscy. Chodzi o wspinanie się na niebezpiecznych szlakach z psem na plecach. Film z niemieckim turystą, który w ten sposób chciał poradzić sobie z trudnym odcinkiem, znalazł się w sieci.
TOPR podsumowuje wakacje. Najczęstszą przyczyną interwencji ratowników były poślizgnięcia i potknięcia turystów, w tym 14 to upadki z dużej wysokości. Kolejną przyczyną były zachorowania. Podczas dyżurów działało "prawo serii".
Do nieszczęśliwego wypadku doszło w sobotę (2.09) w Tatrach. Pomiędzy Szpiglasową Przełęczą a Wrotami Chałubińskiego turysta spadł w przepaść. Zginął na miejscu.
We wtorkowy wieczór w górę ruszyła piątka ratowników TOPR. W Tatrach padał deszcz, akcję utrudniała mgła.
W długi sierpniowy weekend piękna pogoda przyciągnęła w Tatry tłumy turystów. A duża liczba turystów to też duża liczba wypadków.
Oblężone są popularne szlaki po obu stronach Tatr. - Takiej liczby polskich turystów w Tatrach już dawno nie było widać. Wszędzie słychać polską mowę - mówi Marin Galajda ze słowackiego Tatry Mountain Resorts. Mimo takich tłumów - jak dotąd - obyło się bez poważniejszych wypadków.
Jan Krzysztof, naczelnik TOPR: Bardzo lubię swoje zajęcie, przebywanie w górach, ale trudno mi pogodzić się z tym, co spotyka ludzi na szlakach. Napatrzyłem się na wypadki, często tragiczne. Każdy, kto wyrusza w góry, musi sobie zdawać sprawę z ryzyka i powinien zrobić wszystko, by je ograniczyć. Miłość do gór nie może być ślepa, konieczny jest rozsądek.
Zakończyły się prace na czerwono znakowanym szlaku turystycznym na Orlej Perci, od Skrajnego Granatu po Przełęcz Krzyżne. Po remoncie turyści wybierający się tutaj wciąż muszą bardzo uważać, by nie ulec wypadkowi. Zwłaszcza w niepogodę.
Sierpień w Tatrach rozpoczął się od pochmurnej pogody i ulewnych deszczy. Ratownicy udzielali pomocy turystom, którzy mimo takiej aury wybrali się na wysokogórskie szlaki. Doszło do śmiertelnego wypadku na Rysach.
Pomimo bardzo trudnych warunków pogodowych, ulewnego deszczu oraz gęstych chmur utrudniających orientację, znalazły się osoby, które wybrały się wczoraj w wysokie góry. Nie obyło się bez interwencji ratowników TOPR.
W czwartek rano temperatura w Zakopanem spadła do 9 st. C, a wysoko w Tatrach padał już nawet śnieg.
Idę na Giewont, bo nie byłem tam już z dwie dekady - zakomunikowałem najbliższym. - Uważaj na siebie, tam do awantur i rękoczynów ostatnio dochodzi, no i bywa ślisko - usłyszałem przestrogę.
- Na radarach pogodowych obserwujemy nadchodzące załamanie pogody. W najbliższych godzinach w Tatry może wejść bardzo duży front z intensywnymi opadami deszczu i z wyładowaniami atmosferycznymi. Apelujemy do turystów, aby nie wybierali się wyższe partie gór - mówi Łukasz Zubek, ratownik dyżurny TOPR.
Od poniedziałkowego wieczoru ratownicy TOPR poszukiwali turysty, który wybrał się na Giewont. We wtorek rano z pokładu śmigłowca wypatrzyli jego zwłoki. Mężczyzna najprawdopodobniej spadł z dużej wysokości.
Jan Świder w wieku 64 lat zginął podczas wspinaczki po słowackiej stronie gór. Taternik spadł w 150-metrową przepaść.
Na miejsce wypadku na Rysach ratownicy TOPR polecieli śmigłowcem. Turysta zsunął się kilkadziesiąt metrów po śniegu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.