Renata Piżanowska, położna z Nowego Targu: - Choć cieszę się, że sąd przyznał mi rację, to boli mnie, że odszkodowanie otrzymam z pieniędzy podatników. Błędu nie popełnili przecież Polacy, tylko dyrektor szpitala. Do dziś nie usłyszałam od niego "przepraszam" i to nie z jego kieszeni otrzymam pieniądze.
Znów działa oddział ginekologiczno-położniczy w zakopiańskim szpitalu. Wcześniej kobiety musiały pokonać ponaddwudziestokilometrowy odcinek notorycznie zakorkowanej drogi pomiędzy Zakopanem a Nowym Targiem.
Co dalej z oddziałem położniczo-ginekologicznym w zakopiańskim szpitalu? Przez ostatnie dwa lata był kilkakrotnie zamykany i przekształcany na potrzeby związane z leczeniem pacjentów zakażonych covidem. Teraz położne walczą o jego przetrwanie.
Poseł KO Marek Sowa wnioskuje do NIK o kontrolę w szpitalu w Nowym Targu. Jak ujawniliśmy w "Wyborczej", dyrektor szpitala pobiera pieniądze z NFZ za zatrudnianie położnej, choć zwolnił ją kilkanaście miesięcy temu.
Renata Piżanowska została zwolniona dyscyplinarnie ze szpitala w Nowym Targu za poinformowanie opinii publicznej, że w placówce brakuje maseczek i środków chroniących przed zakażeniem koronawirusem. Ale dyrekcja wciąż wykazuje ją jako pracownicę w NFZ i pobiera na nią pieniądze. Sprawę bada Narodowy Fundusz Zdrowia i Urząd Ochrony Danych Osobowych.
Pielęgniarka Renata Piżanowska podczas pierwszej fali koronawirusa została dyscyplinarnie zwolniona z pracy za publiczne informowanie o braku maseczek i niewystarczającej ochronie personelu przed wirusem. Po trwającej 1,5 roku batalii z dyrektorem Markiem Wierzbą (jednocześnie radnym wojewódzkim PiS) sąd pracy w Nowym Targu orzekł, że zwolnienie było niezasadne. Szpital będzie musiał wypłacić pielęgniarce odszkodowanie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.