Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
1 z 21
'Kraków frontem do dróg' - informowało pismo Światowid 5 października 1935 roku. Za przykład posłużyła powstająca droga do Zakopanego. Oto jak ją wówczas opisywano: 'Odcinek Kraków - Myślenice na trasie Kraków - Zakopane jest już, jak wiemy, gotowy - teraz odbywają się roboty ziemne w odcinku Myślenice - Chabówka, które obejmują miejscowości: Stróże, Pcim, Lubień, Krzeczów, Tenczyn, Skomielna Biała i Zabornia. Przeprowadza się korekcje trasy, łagodząc spadki i wzniesienia, przerzucając drogę w celu jej wyrównania (...) Roboty prowadzi się sposobem gospodarczym we własnej administracji Państwowego Funduszu Drogowego. 2.000 robotników i drużyna junaków są zajęte przy budowie tego olbrzymiego obiektu. Warunki terenowe są niezwykle ciężkie z powodu ciężkich iłów wodonośnych i gliniastego gruntu, znajdującego się na terenie budowy. Kosztorys robót opiewa na sumę 4,600.000 zł., przyczem koszt jednego kilometra drogi wynosi 135-140.000 zł.'
Narodowe Archiwum Cyfrowe
2 z 21
Wrzesień 1935. Robotnicy pchają wagoniki z ziemią. Budowa trasy Kraków - Zakopane
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
3 z 21
Budowa drogi Kraków-Zakopane. Wrzesień 1935
Narodowe Archiwum Cyfrowe
4 z 21
Rok 1938. Robotnicy na budowie drogi Kraków-Zakopane
Narodowe Archiwum Cyfrowe
5 z 21
Wrzesień 1935. Budowa drogi Kraków-Zakopane. Robotnicy podczas pracy
Narodowe Archiwum Cyfrowe
6 z 21
Rok 1938. Robotnicy podczas budowy drogi Kraków - Zakopane.
Narodowe Archiwum Cyfrowe
7 z 21
Wrzesień 1935. Fragment drogi Kraków-Zakopane podczas budowy.
Narodowe Archiwum Cyfrowe
8 z 21
Wrzesień 1935. Budowa drogi Kraków-Zakopane
Narodowe Archiwum Cyfrowe
9 z 21
Rok 1938. Fragment drogi Kraków-Zakopane podczas budowy.
Narodowe Archiwum Cyfrowe
10 z 21
Wrzesień 1935. Samochód osobowy na budowanej drodze Kraków-Zakopane.
Narodowe Archiwum Cyfrowe
11 z 21
Wrzesień 1935. Robotnicy, maszyny i drewniane konstrukcje na budowie drogi do Zakopanego
Narodowe Archiwum Cyfrowe
12 z 21
Rok 1938. Do Zakopanego coraz bliżej. Robotnicy budujący drogę, wśród nich górale
Narodowe Archiwum Cyfrowe
13 z 21
Wrzesień 1935. Budowa drogi Kraków-Zakopane. Robotnicy podczas pracy
Narodowe Archiwum Cyfrowe
14 z 21
Wrzesień 1935. Drewniane konstrukcje na budowanej drodze Kraków-Zakopane
Narodowe Archiwum Cyfrowe
15 z 21
Wrzesień 1935. Robotnicy budujący drogę Kraków - Zakopane odpoczywają pod drzewem
Narodowe Archiwum Cyfrowe
16 z 21
Rok 1938. Praca wre, robotnicy się uwijają. Budowa drogi Kraków-Zakopane
Narodowe Archiwum Cyfrowe
17 z 21
Wrzesień 1935. Auto osobowe przedziera się przez błotnistą, budowaną drogę Kraków-Zakopane
Narodowe Archiwum Cyfrowe
18 z 21
Wrzesień 1935. Wyładunek ziemi z wagoników. Budowa drogi Kraków-Zakopane
Narodowe Archiwum Cyfrowe
19 z 21
Wrzesień 1935. Płoty, drzewa. chaty. A obok powstaje droga do Zakopanego
Narodowe Archiwum Cyfrowe
20 z 21
Wrzesień 1935. Maszyny drogowe i fachowcy
Narodowe Archiwum Cyfrowe
21 z 21
Wrzesień 1932. Budowa drogi Kraków-Myślenice. Robotnicy podczas pracy, za nimi maszyna budowlana.
Wszystkie komentarze
To prawda, ale musimy pamiętać o punkcie wyjścia: zniszczenia i straty spowodowane I wojną światową, koszty wojny z bolszewicką Rosją, konieczność unifikacji kraju - punkty wyjścia zupełnie inny niż np w takich Czechach - brak zniszczeń, brak konieczności jednoczenia różnych części kraju (Słowacja była jako część Węgier wcześniej częścią monarchii Habsburgów). Pytanie czy można było osiągnąć więcej w tych warunkach.
Jak a praktyce wyglądało przedwojenne samochodowe podróżowanie pomiędzy miastami, dowiadujemy się z „Dzienników” Marii Dąbrowskiej: „O 9-tej rano Fordem wyjeżdżamy z Lublina. Jedziemy zrazu szosą Lublin–Zamość–Lwów. Za Piaskami (ohydne miasteczko) skręcamy w lewo na gorszą szosę. O 12-tej przyjeżdżamy do Hrubieszowa. Tam jemy obiad w małej restauracyjce przy hałaśliwych dźwiękach radia. O 1-szej jedziemy dalej w stronę Gdeczyna. Na kilka kilometrów przed Gdeczynem szosa urywa się, a ponieważ grozi deszcz, więc z obawy przed zagrzęźnięciem zostawiamy auto na szosie, a sami najętą furmanką polnymi drogami jedziemy do Gdeczyna”.
Różnice w tym względzie między Polską a Zachodem pogłębiały się w XVII wieku dość szybko. W przeciwieństwie do Rzeczpospolitej, w Niemczech czy we Francji bogacące się mieszczaństwo oraz scentralizowana władza zaczynały budować bite drogi ułatwiające wymianę handlową. Niestety, to rosnące zapóźnienie było bardziej dostrzegalne dla przybyszów zza granicy niż dla polsko-litewskich decydentów. Dopiero w czasach Księstwa Warszawskiego powstały plany budowy trwałych traktów.
Racja, na polskie drogi przybysze z Zachodu jeszcze przed upadkiem Rzeczpospolitej powszechnie narzekali
Można było.
Chociażby forsując reformę rolną i parcelację majątków, która chociaż była prawnie możliwa i nawet dwie ustawy przyjęto, ale napotykała na ogromny opór ziemian.
Po drugiej stronie zaś stał problem komasacji, który w największym stopniu dotyczył chłopów z rozdrobnionymi poletkami. Niechętnie przystępowali do komasacji.
Ogromnym błędem było w II RP uporczywe trzymanie się parytetu złota. Przy tak ogromnych potrzebach inwestycyjnych, szczególnie w infrastrukturę i przemysł, parytet złota krępował luzowanie polityki pieniężnej i blokował większą akcję kredytową. Bodajże Ziemkiewicz słusznie zauważył, że w trzy tygodnie wojnę przegrał Kraj o doskonałej sytuacji budżetowej.
W II RP budżety były bez deficytów, ale jednocześnie 1/3 wydatków pochłaniało Min.Spr.Wojskowych.
Wysiłek uprzemysłowienia wzięło na siebie państwo, co poskutkowało prowadzeniem polityki etatystycznej i niemal otwartej wojny o zasoby i wojny fiskalnej z sektorem prywatnym.
A jeśli ktoś ma ochotę poczytać relację z rzeczywistości II RP, to polecam książkę Virgilii Sapiehy - wykształconej, nowoczesnej kobiety, Amerykanki - która wychodząc za księcia Sapiehę, wylądowała na polskiej głębokiej prowincji. Opis stosunków klasowych, iście feudalnych, narodowościowych i gospodarczych (księżna sama targuje się z Żydem o cenę za gęsi) pokazuje zaściankowość Polski nawet w drugiej połowie lat 30-tych. A opisy spotkań pań ze sfer ziemiańskich (co prawda prowincjonalnych) ukazują taki infantylizm w postrzeganiu problemów społecznych, że trudno było powstrzymać śmiech!
Kiedy upada imperium i się roz-pada, to produkty tego rozpadu (alba od upadłego imperium oderwane fragmenty) nie stają się z dnia na dzień (np po powrocie Piłsudera z Magdeburga) krajami zasobnymi i dobrze zorganizowanymi. Dziedziczą po imperiach ich upadlość, proporcjonalnie też dziedziczą część rangi, jakie w ramach imperium, przed jego klęską stanowiły. Nie jest wcale tak, ze jak Murzyni przeganiają białych sahibów, to zaraz się robią bogaci bo ich biali przestają wyzyskiwać. Zawsze jest odwrotnie. I tak : zabór austriacki czyli galicyjska nędza zamieszkała przez Żydów żywiących się powietrzem, po upadku K. u. k. Doppelmonarchie stoczyła się w nędzę jeszcze większą. Kraj Przywiślański miejscami był najlepiej rozwiniętym kawalkiem imperium carów, Warszawa, Kalisz. Łódź, ale poza tymi centrami nędza była jak w reszcie Rosji i też Żydzi żywili się powietrzem. Zabór rosyjski to część upadłego imperium Romanowów, znędzniał jak reszta matuszki Rasieji. Po II Rzeszy Niemieckiej dostaliśmy najbogatszy kawalek Odrodzonej, ale też, jak całe Niemcy, wyprztykany przez wojnę. Nie wiem jak mądrale od historii ekonomi to liczą, ale upadek gospodarczy, w wyniku wojny, ziem, które weszły w skład II RP był taki, że ona do 1939 roku nie osiągnęla zamożności jaką się cieszyły te ziemie które weszły w jej sklad, a wcześniej stanowiły terytorum państw zaborczych. Żeby było jeszcze bardziej ponuro, porównując zasobność PRL z tym co było przed 1914 rokiem w granicach II RP, wylicza się, ze poziom sprzed pierwszej wojny Polska osiągnęła dopiero w okolicach roku 1960. Jedni podają, ze wcześniej, inni, że później. Oczywiście te szacunki są bardzo zgrubne zważywszy na zmiany granic i "współpracę w ramach obozu", ale obie wojny światowe, światowy kryzys pomiędzy nimi i "bratnia pomoc" cofnęły Polskę w rozwoju o dystans niewyobrażalny. Wraz z całą Europą, owszem, ale i tak jest cudem to co dotychczas osiągnęliśmy. Ci co teraz krzyczą, że gdyby to oni rządzili przez ostatnie 30 lat, to, ho-ho, bylibyśmy bogaczami, mogą krzyczeć do woli. Ciemny lud wszystko kupi.
Zakłady włókiennicze w Żyrardowie sprywatyzowano (przed wojną). Przez cały 1924 rok trwały w Sejmie RP przepychanki, by ministra Kucharskiego postawić przed Trybunałem Staniu za wyrządzone szkody Skarbowi Państwa w związku z oddaniem Zakładów Żyrardowskich grupie Boussaca. Rozpoczął się też okres wyprzedaży z zakładów wszystkiego, co się dało – gruzu, cegły, maszyn a nawet surowca. Za to zaczęto sprowadzać z Francji demobil wojskowy, odpady i braki, by po ostemplowaniu charakterystycznym stemplem sprzedawać jako wyrób miejscowy. Eliminowano też produkcję lniarską na rzecz bawełnianej. Surowiec pochodził oczywiście z afrykańskich plantacji bossa i był droższy o kilkanaście procent niż ten na giełdzie. Wszystko to miało na celu wyeliminowanie polskiej konkurencji z rynku międzynarodowego zaś przysporzenie kapitału konsorcjum francuskiemu. eby pokazać swoją siłę i upokorzyć mieszkańców, odebrać im tożsamość i godność dyrektor poszedł też na wojnę z miastem. Kazał zamknąć ogród przyfabryczny , Dom Ludowy oraz szkołę tkacką, wystawił magistratowi natychmiastowy nakaz zapłaty 30 tys. zł za użytkowanie dwóch budynków szkolnych za okres 4 lat. Pozbawił połowę miasta elektryczności, gdyż nie pozwolił na przeciągnięcie kabla przez teren zakładów. Ba! odciął nawet dostęp do jedynego publicznego szaletu. I tak właśnie wyglądała gospodarka prywatna w Polsce. a zakłady doproadził do ruiny. A był to kwitnący zakład pracy, z ochronką, mieszkaniami robotniczymi itd
Super, tylko co ten jednostkowy przypadek, uznawany za największą aferę gospodarczą, w której o ile pamiętam też były ofiary śmiertelne, ma powiedzieć o stosunkach gospodarczych?
Chyba nawet gorzej :)))
I taka Via Appia Antica ma już 2,5 lat da się po niej jeździć