Transport publiczny na Podhalu, poza Nowym Targiem i Zakopanem, nie istnieje. Busiarzom bardziej opłaca się obsługiwać turystów na najbardziej uczęszczanych trasach niż wozić miejscowych do pracy czy sklepu w mieście. - Bywa, że muszę pojechać do szpitala w mieście. Proszę wtedy syna, kuzyna męża albo sąsiadów, żeby mnie podrzucili. Przy powrocie liczę, że ktoś mnie zabierze - opowiada nam góralka z Ochotnicy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.