- Tu jest trochę jak na Krupówkach. Jest wszystko i nic, totalny nieład artystyczny. W dodatku ceny tak zróżnicowane, że można się nadziać na minę praktycznie na wejściu. A wszystko otacza w cudzysłowie burdel. Czy ma to swój urok? Nie wiem. Ludzie nadal chcą tu przyjeżdżać - zastanawia się Wojciech z Opola.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.