- Tu jest trochę jak na Krupówkach. Jest wszystko i nic, totalny nieład artystyczny. W dodatku ceny tak zróżnicowane, że można się nadziać na minę praktycznie na wejściu. A wszystko otacza w cudzysłowie burdel. Czy ma to swój urok? Nie wiem. Ludzie nadal chcą tu przyjeżdżać - zastanawia się Wojciech z Opola.
Sprzedaż oscypków na Krupówkach ma wieloletnią tradycję. Bacowie mają jednak obawy, czy zostanie utrzymana.
Cena za użytkowanie nieogrzewanych stoisk regionalnych na Krupówkach i Gubałówce wynosi w tym roku nawet 12 tys. zł miesięcznie. Część kramów wciąż stoi pusta, bo handlarze nie godzą się na - ich zdaniem - zbyt wysoki czynsz.
Mniejsze dochody, utrata oszczędności, odpływ pracowników - Podhale zaczyna liczyć straty wywołane pandemią. Ale Polacy są jeszcze ostrożni w planowaniu wakacji pod Tatrami. - Jeżeli rezerwacje na wakacje nie ruszą z początkiem czerwca, będzie krucho - ocenia Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Nawet o jedną trzecią - w porównaniu do miesięcy przed pandemią - poszły w dół miesięczne czynsze za stoiska z oscypkami na Krupówkach. Są jednak lokale, gdzie dzierżawcy nadal muszą płacić kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Niektórzy przedsiębiorcy nie wytrzymują spirali cenowej i coraz więcej obiektów - po raz pierwszy od niepamiętnych czasów - świeci pustkami.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.