Życie powoli wygasa, jak to pod koniec roku: instytucje wydają ostatnie pieniądze, ludzie biorą wolne, wszystko jakieś takie na pół gwizdka. Tylko zakupy coraz bardziej przyspieszają, choć też prawda, że są bardziej ograniczone niż w poprzednich latach.
To wszystko było znakomite. Już chciałem się żegnać, gdy pani kelnerka na deser zaproponowała brownie. Brownie? Naprawdę myślicie, że uwiedziecie mnie jankeskim banałem?
W górach strasznie denerwuje mnie chodzenie pod górę, zwłaszcza gdy można to zastąpić piękną panoramą gór z tarasu restauracji. A to właśnie zapewnia Leśniczówka w Zakopanem.
Oto zasada tutaj rządząca: dostępne jest to, co akurat zostało świeżo przyrządzone. Wybór jest tak bogaty, że nie byłem w stanie spróbować wszystkiego. W dodatku porcje są przyzwoitej wielkości, w sam raz na dorodne głody zrodzone podczas górskich wędrówek.
Jednym z czynników wpływających siłą rzeczy na jakość potraw jest nieustający ogromny obrót. Tutejsze smakołyki lądują natychmiast w pyskach wygłodniałych i oblizujących się ze smakiem. Robiłem to i ja.
Być w Zakopanem i nie skosztować góralskiej kuchni? To jak zobaczyć Neapol i nie zjeść pizzy. Dania serwowane pod Tatrami zaskakują ciekawym połączeniem mięsa, serów i warzyw. W końcu, kto by nie chciał spróbować kwaśnicy na żeberku, fileta z oscypkiem i żurawiną lub korboców i moskoli? Z roku na rok gastronomiczna oferta pod Giewontem staje się coraz większa i coraz różnorodniejsza. Planujesz przyjazd do Zakopanego? U nas dowiesz się, gdzie warto zjeść.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.